Teatr [Trzeba by szukać w „Balladynie”...] fragm.
„Trzeba by szukać w Balladynie organicznej całości nie poprzez eliminację wątków nie pasujących do koncepcji uromantycznionego szekspiryzmu, ale poprzez znalezienie zasadniczego tonu, który by wszystkie owe dysonanse zharmonizował, rozkładając je odpowiednio i podając pewne partie jak gdyby w Wielkich nawiasach”.
Na ile teatry polskie realizują tę jedną z dobrych rad przenikliwego interpretatora Słowackiego — nieocenionego Edwarda Csató, można się przekonać w tym sezonie zarówno w stolicy, jak i W Toruniu.
Balladyna w warszawskiej inscenizacji Andrzeja Manii Marczewskiego związana jest z benefisem Wojciecha Zagórskiego, znanego aktora Teatru Rozmaitości, który obchodzi 40-lecie pracy artystycznej, grając rolę Pustelnika. Jubilat, który do Warszawy wędrował najpierw przez… front, a potem przez Olsztyn i Opole, tak obecnie wspomina swój debiut: „Był rok 1944. Po okresie okupacji hitlerowskiej, w czasie której straciłem ojca, rozstrzelanego na moich oczach, starszego brata zamordowanego w Oświęcimiu i dom rodzinny wraz z całym dobytkiem, mając 16 lat wstąpiłem jako ochotnik do I Armii odrodzonego Wojska Polskiego. Pasją moją od najwcześniejszych lat był teatr. I oto na froncie spełniły się moje marzenia. Zostałem wcielony do teatru. Ładunkiem emocjonalnym i treścią występów naszej artystycznej brygady była nienawiść do wroga”.
Inscenizatorka premiery toruńskiej Irena Meissner przypomina następujący dokument: „Ponieważ utwór ten nacechowany mistycyzmem i alegorycznym obrazowaniem tchnie duchem patriotyczno-polskim, powinien być jak sądzę, zakazany (…). Wilno, 30 stycznia 1847. Podpisano: pełniący obowiązki cenzora Muchin (…)”.