Artykuły

Trzeci taniec z Chopinem

Spektakl Polskiego Baletu Narodowego nie jest na szczęście tylko rocznicowym hołdem dla Niepodległej.

Tytuł wieczoru — Nasz Cho­pin jest okolicznościowo podniosły, nieco patetyczny. Jakby chciano podkreślić, że Chopin to narodowy skarb, pod ochroną. W przypadku baletowego zespołu kryje się wszakże w tym także rodzaj prowokacji, oto tancerze upo­mnieli się o to, że mają prawo do wielkiego Fryderyka.

Akademie ku czci

Od wieku XIX aż po PRL posiłkowanie się Chopinem w tańcu uważano bowiem u nas za czyn karygodny. „Za zrobie­nie takiej «Szopeniany» po­winno się karać sądem wojen­nym” — pisał na początku XX wieku krytyk po premierze w warszawskim Teatrze Wielkim i nie był w takim myśleniu odosobniony.

Dziś Chopin stał się inspira­cją dla wielu dziedzin sztuki, ale polskie zespoły baletowe nadal podchodziły do niego ostrożnie. W ostatnich dwóch dekadach na narodowej scenie dwukrotnie podjęto próby z okazji chopinowskich rocznic. Obie okazały się nieudane, bo też Fortepianissimo (1999) i Chopin. Artysta romantycz­ny (2010) były niczym akade­mie ku czci. Zrealizowali je artyści zagraniczni. Polscy choreografowie czuli się przy­tłoczeni ciężarem zadania, w końcu Emil Wesołowski, wielo­letni szef zespołu Opery Naro­dowej, stworzył choreografie chopinowskie w Gdańsku i Wrocławiu, gdy uwolnił się od dyrektorskich powinności.

Baletowy świat podchodził zaś do Chopina bez hołdowni­czego szacunku, mimo że tylko pozornie jego utwory są łatwo „taneczne”. W rzeczywistości wymagają ogromnej wyobraź­ni i muzykalności, ale też Chopinem zajęli się najlepsi mistrzowie, więc jego muzyka stała się ważna w rozwoju ba­letowej neoklasyki XX wieku.

Teraz wreszcie przyszedł czas na produkcję własną Polskiego Baletu Narodowego. I powstał Nasz Chopin posił­kujący się koncertami Fryde­ryka. Dodajmy od razu, jest to spektakl udany, a zrealizowa­ny skromnymi środkami.

Ten sukces ma przynajmniej dwóch ojców. Pierwszy to Brytyjczyk Liam Scarlett, jed­na z wielkich gwiazd europej­skiej choreografii, na stałe związany z Baletem Królew­skim w Londynie, zapraszany także przez wiele innych ze­społów. Do Polski nie przyje­chał z wcześniejszą swą reali­zacją, stworzył nową, specjal­nie dla naszego zespołu. Wybrał Koncert e-moll.

Liam Scarlett ma 33 lata, ale dobrze czuje i zna tradycję baletową, choć nie traktuje jej z nadmiernym respektem. Przenosi ją w XXI wiek, dlate­go jego chopinowska chore­ografia jest żywiołowa, dyna­miczna, wręcz młodzieżowa. W końcu Koncert e-moll skomponował nastolatek, ró­wieśnik fanów skateboardingu, stąd najważniejszym ele­mentem scenografii Tatyany van Walsum jest scena do po­pisów na deskorolce.

Młodzieńcza energia

W pierwszej części koncertu taniec ma niesamowitą ener­gię zespołową, skontrastowaną pojawianiem się eterycznej, zjawiskowej Yuki Ebihary i partnerującego jej Patryka Walczaka. Część druga to ro­mantyczny duet, mogący być samodzielną całością i popis kolejnej pary, Chinary Alizade i Dawida Trzensimiecha. Słab­sze jest finałowe Rondo, jakby choreografowi zabrakło nowe­go pomysłu dramaturgicznego i jedynie pokazuje to, co ujawnił wcześniej: wrażliwość muzyczną, dzięki której w jednej nucie czy akordzie po­trafi znaleźć inspirację dla kolejnego ruchu tancerzy.

Koncert f-moll przypadł Krzysztofowi Pastorowi, który też, pozostając wierny konwencji neoklasycznej, stworzył jednak balet inny. Mniej eks­ponuje solistów, operuje zaś czterema grupami solistów, zróżnicowanymi kolorem ko­stiumów (biel, czerwień, czerń, złoto) i dynamiką tańca.

Krzysztof Pastor nie ukrywa, że przy pomocy Chopinow­skiego koncertu w symboliczny sposób odnosi się do naj­nowszej historii Polski, ale ta informacja nie jest niezbędna do jego choreografii. Ma ona walor uniwersalny, wewnętrz­ną dramaturgię, którą dostrze­ga się bez dopisywania dodat­kowych znaczeń.

Po raz kolejny Pastor udo­wadnia, że świetnie potrafi operować grupami tancerzy, by nie mówiąc niczego wprost, tworzyć spójne widowisko o wewnętrzym napięciu. A choć eksponuje dwie pary solistów (Yuki Ebihara i Vladimir Yaroshenko oraz Dagmara Dryl i Kristóf Szabó), to Koncert f-moll oraz cały Nasz Chopin stanowią dowód znakomitej kondycji całego Polskiego Ba­letu Narodowego, który z na­turalną swobodą potrafi zmierzyć z obiema bardzo trudnymi choreografiami.

Wielkim sprzymierzeńcem tancerzy okazał się wykonawca obu koncertów Krzysztof Jabłoń­ski. Z nim warto robić Chopina w wersji baletowej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji