Artykuły

Przedwojenny mistrz sceny

Alfabet polskich gwiazd | Kazimierz Junosza-Stępowski przed wojną otrzymywał najwyższe gaże, a zarówno kinowa, jak i teatralna publiczność po prostu go uwielbiała. Zginął 5 lipca 1943 r. z rąk akowskiego oddziału likwidacyjnego, choć to nie na niego Polskie Państwo Podziemne wydało wyrok.

Junosza to był jego rodowy herb, ale też pod takim pseudonimem rozpoczął swoją artystycz­ną drogę. Przed II wojną światową do Teatru Polskiego czy do kin warszawiacy chodzili „na Junoszę”, wiadome bowiem było, że aktor znowu zachwyci swą kreacją. Nie dziwi więc, że był najlepiej opłacaną gwiazdą. Wysoko się cenił, ale też na scenie czy przed kamerą dawał z siebie wszystko. Używał mocnych środków wyrazu: uchodził za mistrza charakteryzacji, co pomagało mu dokonywać niebywałych trans­formacji — stawał się odgrywaną przez siebie postacią. A przy tym obce mu było tanie gwiaz­dorstwo i efekciarstwo sceniczne. Elektryzował publiczność piorunującym spojrzeniem spod krzaczastych brwi i niepokojącym tembrem głosu. Ten arystokratyczny z wyglądu i sposobu bycia mężczyzna miał jednak dwie słabości, obie bardzo kosztowne: hazard i kobiety. W efekcie nawet niebotyczne gaże Junoszy na niewiele się zdawały i niejednokrotnie do drzwi jego mieszkania pukali wierzyciele. Kiedy więc 5 lipca 1943 r. na piątym piętrze nowoczesnej kamienicy przy ul. Poznańskiej 38 pojawiło się dwóch mężczyzn, nikt z domowników nie spodziewał się tak tragicznego finału.

Ostatni akt

Niewielu wiedziało, jak kosztownym cięża­rem dla Junoszy była jego druga żona. Gdy ją poznał w 1922 r., miał już ponad 40 lat i za sobą jedno krótko trwające małżeństwo (w 1915 r. jego 25-letnia żona, aktorka Helena Jankowska, zmarła nagle na zawał serca). Tym razem Juno­sza zakochał się w Jadwidze Galewskiej, młod­szej od siebie o dwie dekady mężatce, pięknej niebieskookiej brunetce, której mąż — nie mo­gąc znieść zhańbienia — w trakcie rozprawy rozwodowej popełnił samobójstwo. Aktor po­ślubił więc owdowiałą piękność i adoptował jej kilkumiesięczne dziecko. Dosłownie oszalał na jej punkcie, uznał też, że z taką urodą powinna zostać gwiazdą. Jadwiga przyjęła pseudonim Jaga Juno i próbowała zrobić aktorską karierę. Niestety, okazała się kompletnym beztalenciem, nie pomogły ani epizody filmowe u boku męża, ani występy w teatrach objazdowych. Zdarzało się nawet, że była wygwizdywana przez publicz­ność, która po spektaklu domagała się zwrotu pieniędzy za bilety. Junosza jednak tak bardzo pragnął dla swej żony kariery, że postanowił uczynić z niej diwę operową. Wysłał ją więc do Włoch na studia. Niestety, Jadwiga wróciła z Włoch nie jako wykształcona śpiewaczka, ale… morfinistka. Nałóg żony kładł się cieniem na stosunkach między małżonkami (przez pewien czas żyli w separacji), pochłaniał też większość domowego budżetu. Kiedy zaś Jadwiga oprócz morfiny zaczęła zażywać także kokainę, wyso­kie zarobki męża już nie wystarczały. Z domu znikały więc kosztowności, biżuteria i obrazy.

Prawdziwy dramat rozpoczął się wraz z wy­buchem wojny. W początkowej fazie okupacji Junosza przy ul. Boduena 4 otworzył kawiaren­kę, którą nazwał „Znachor” i gdzie dawał schronienie i zatrudnienie warszawskim akto­rom. Szybko jednak porzucił to zajęcie i powró­cił do grania. Niestety, pomimo zakazu konspi­racyjnego ZASP występował w tzw. jawnych teatrach, w Komedii i Złotym Ulu. I choć odmó­wił zagrania w antypolskiej propagandówce niemieckiej Powrót, to wielu warszawiaków miało mu za złe „bratanie się” z okupantem. Co jednak ważne, ponoć nic nie wiedział ani o oszustwach żony, ani ojej współpracy z Niem­cami. A powodowana nałogiem Jadwiga nie cofała się przed niczym: zrozpaczonym matkom i żonom więźniów z Pawiaka oferowała pomoc w dostarczaniu paczek. Te jednak nigdy nie docierały za mury więzienia, bo Jadwiga sprze­dawała je na mieście. Brała też łapówki, obiecu­jąc pomoc w wykupieniu więzionych na Pawia­ku bliskich. Nikomu jednak nie pomagała, wszystkie pieniądze przeznaczała na kokainę. Gestapo szybko namierzyło zdesperowaną Jadwigę i zaoferowało jej pomoc w zdobywaniu narkotyków — w zamian za współpracę. I to na tę konfidentkę, żonę wybitnego aktora, Polskie Państwo Podziemne wydało wyrok śmierci.

Istnieje kilka sprzecznych relacji zdarzeń z 5 lipca 1943 r. Według jednej z nich dwóch likwi­datorów ze specjalnej grupy AK wtargnęło do mieszkania przy Poznańskiej 38 i zaczęło nawet odczytywać wyrok struchlałej i stojącej w holu mieszkania Jadwidze. Wtedy jednak ze swego gabinetu wyszedł 63-letni Junosza, który miał jeszcze krzyknąć: „Na miłość boską, nie strze­lać!”. Własnym ciałem zasłonił żonę — w tej samej chwili padły dwa strzały. Likwidatorzy, widząc swą tragiczną pomyłkę, szybko się ulotnili. Ciężko rannego aktora przewieziono do pobli­skiej lecznicy „Omega”, niestety, pomimo na­tychmiastowej pomocy udzielonej przez lekarzy Kazimierz Junosza-Stępowski zmarł jeszcze tego samego dnia. Niczym jeden z granych przez niego tragicznych bohaterów poświęcił własne życie, a także honor, w imię miłości. Miasto za­częło plotkować. Z rąk likwidatorów AK zginął przedwojenny gwiazdor, który jednak w czasie okupacji występował w jawnych teatrach, długo więc sądzono, że to on był celem. Zwłaszcza że w prasie podziemnej nie przyznano się do błędu.

Na Jadwidze ciągle jednak ciążył wyrok śmierci. Po stracie męża leczyła się w szpitalu psychiatrycznym w pruszkowskich Tworkach. Nie uniknęła kary — gdy tylko powróciła na Poznańską, podziemie zapukało do jej drzwi. 20 marca 1944 r. wyrok został wykonany. Jadwi­ga Stępowska zginęła od strzałów na miejscu. Po śmierci pochowano ją na Cmentarzu Powąz­kowskim obok męża, jednego z najlepszych przedwojennych aktorów.

Na deskach teatrów i przed kamerą

Kazimierz Junosza-Stępowski, ten urodzony w Wenecji 26 (lub 28) listopada 1880 r. dziedzic doliniańskich dóbr w powiecie lipowieckim na Kresach, pomimo nauki w klasie dykcji i dekla­macji Warszawskiego Towarzystwa Muzyczne­go, był de facto genialnym samoukiem. Nie otrzymał bowiem dyplomu powyższej szkoły: jej ówcześni profesorowie uznali, że… nie ma predyspozycji aktorskich. Nie zraził się jednak. Na aktorski debiut pod pseudonimem Junosza zdecydował się w 1898 r. w poznańskim Teatrze Polskim; zagrał tam Zbója w sztuce Alfreda Szczepańskiego Piast. W sezonie 1901/1902 w Warszawie kręcił krótkie scenki filmowe pod okiem pioniera tej dziedziny sztuki w Polsce i wynalazcy pierwszych aparatów kinematogra­ficznych Kazimierza Prószyńskiego. Wystąpił wówczas jako wracający z nocnej zabawy wstawiony młodzieniec w Powrocie birbanta (1902 r.), a także w tym samym roku jako pasażer dorożki w Przygodzie dorożkarza. Przez pięć lat nie był związany z żadną sceną, ale w tym czasie wiele podróżował. Oglądał przedstawienia w teatrach w Odessie, Kijowie, Petersburgu, w Berlinie zaś chodził na przed­stawienia Maxa Reinhardta do Deutsches Theater i Kammerspiele oraz do Lessingtheater Otto Brahma.

Wtedy, „u początków scenicznej kariery Ju­nosza-Stępowski pozostawał pod znacznym wpływem naturalizmu. Fascynowała go twór­czość niemieckich reformatorów teatru, Rein­hardta i Brahma. Interesowała dramaturgia skandynawska i twórczość Stanisława Przyby­szewskiego. Pierwsze swoje sceniczne kroki stawiał przede wszystkim w repertuarze współczesnym, modernistycznym. (…) Ale w Poznaniu przyszło mu zagrać także postać z repertuaru romantycznego. Jako Senator w Dziadach Adama Mickiewicza odniósł niezaprzeczalny sukces (1908 r.). W czasie swojego drugiego łódzkiego pobytu występo­wał już w dużych rolach we współczesnym re­pertuarze, które mocno na niego wpłynęły i w znacznym stopniu ukształtowały aktorsko. Był Löwborgiem w Heddzie Gabler (1911 r.) i Brendlem z Rosmersholmu Ibsena (1911 r.), Gustawem w Wierzycielach Augusta Strindberga (1909 r.) i Holgerem w sztuce Björnstjerne Björnsona Ponad siły (1911 r.). Przez krótki czas brał udział w I wojnie światowej, był ułanem w Legionach Polskich, wkrótce jednak powrócił do teatru. Kiedy przenosił się do warszawskiego Teatru Rozmaitości, miał już status gwiazdy. Występował tutaj w latach 1915-1921” (M. Mokrzycka-Pokora, Culture.pl, 2006 r.).

Kolejne lata to przede wszystkim występy na deskach warszawskiego Teatru Polskiego. Tu rekordowe widownie zgromadziły zwłaszcza trzy role Junoszy: Henryka w Żywej masce Luigiego Pirandella, Szekspirowskiego tytuło­wego Otella oraz Szajloka w Kupcu weneckim. O pierwszej z tych kreacji aktorskich tak pisała Jolanta Kowalska (Kazimierz Junosza-Stępow­ski, Warszawa 2000): „Był oszalały z bólu, nosił w sobie jakiś wielki, wewnętrzny krzyk, ale ta burza uczuć znajdowała ujście jedynie w gry­zącej ironii, gorzkim szyderstwie, jakim przesy­cał swe słowa, w smutnym, przygaszonym uśmiechu. Ale dramat wewnętrzny najpełniej wypowiadały oczy. Było w nich wszystko: po­garda dla dawnych przyjaciół i wzruszenie, niepokojąca przenikliwość i przedziwna, wizjo­nerska siła. Dopowiadały to, czego nie stało w słowach, dwuznaczność aluzji obracając w niemy wyrzut lub ukrytą groźbę”.

Aktor doskonale sprawdzał się w rolach wielkich władców i polityków. Fascynujący obraz despoty i szaleńca przedstawił w Carze Pawle I Dymitra Mereżkowskiego w Teatrze Polskim w Warszawie (1926 r.). Na tej samej scenie zagrał również m.in. Stefana Batorego w Samuelu Zborowskim Ferdynanda Goetla (1929 r.) i Robespierre’a w Sprawie Dantona Stanisławy Przybyszewskiej (1933 r.), a w Te­atrze Narodowym tytułową rolę w Carze Iwa­nie Groźnym Aleksego Tołstoja (1932 r.).

Wszechstronność Junoszy doceniła także X muza. Był wręcz rozchwytywany przez ów­czesnych polskich reżyserów. W sumie zagrał w ponad 60 filmach. Dziś do klasyki kinemato­grafii zaliczamy co najmniej kilka z nich, by wspomnieć tylko Ziemię obiecaną (jako Karol Borowiecki, 1927 r.), Ada! To nie wypada! (jako hrabia Orzelski, 1936 r.), Trędowatą (jako hrabia Maciej Michorowski, 1936 r.), przede wszystkim zaś pierwszą ekranizację Znachora (1937 r.) na podstawie powieści Tadeusza Dołęgi-Mostowicza, gdzie Junosza-Stępowski wcielił się w postać profesora Rafała Wilczura. Film odniósł tak duży sukces, że rok później powstała kolejna część: Profesor Wilczur. Była to nie tylko jedna z lepszych ról genialnego aktora, ale także jedna z ostatnich. Wojna i tra­giczna śmierć artysty brutalnie przerwały tę gwiazdorską, filmowo-teatralną karierę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji