Artykuły

Papierowy kochanek. Komedja w 5 aktach J. Szaniawskiego

Dzień dzisiejszy rodzi się z niemiałą nadzieją cudów, a umiera w melancholji niedoczekania. Niespodzianka wzięta za cud, blednie pod baczniejszem spojrzeniem i zamienia się w szarą bagatelkę. Grzechy przestają być grzechami, jeśli znajdziemy w sercu dość sił do przebaczenia. Cnoty przestoją być cnotami, jeśli zbraknie takich, którzy je mogą podziwiać. Więc na cóż tu roznamiętniania? Na co gorycz serc? Będzie nam dobrze i spokojnie: lecz roztopmy się w błękitnym nihilizmie — i rzekę życia, która i tak wije się jarami bezsensu, skierujmy w krainę snu i marzenia. Jeśli życie jest szare — przybieramy je w kolorową szatę iluzji Jeśli rzeczywistość roztoczyła nad nami duszące czarne cienie — rozpalmy pyszne, czarodziejskie lampjony fantazji. Jeśli dławi nam gardło twarda dłoń Prawdy — wołajmy co sił starczy: przybywaj o złudo, o kłamstwo! I może znajdziemy szczęście — bodaj na chwilę.

Oto credo Jerzego Szaniawskiego, oto odpowiedź, dlaczego bohaterów swych sztuk wysyła w daleką krainę snów i fantazji. Oto myśl przewodnia tych bezsensownych logiczności, które zastanawiają nas i w Ptaku i w Lekkoduchu czy w Żeglarzu.

Jest Szaniawski wyrozumiałym, choć czasem ironizującym — bez żółci zresztą — filozofem. Jest subtelnym nihilistą — jest przedewszystkiem pastelowym poetą, nastrojowcem, umiejącym wyczarować niespodziewanie cudownego Ptaka poezji i czasem po to tylko, aby ci, którzy nigdy nie patrzą do góry, choć na moment podnieśli głowy i spojrzeli w błękit nieba…

Dyrekcja Teatru Kameralnego, inaugurując nowy sezon, postąpiła słusznie, wystawiając Papierowego kochanka. Nie jest to bowiem „komedja” przeznaczona dla najszerszych mas, traktujących teatr często li tylko pod kątem widowiskowym.

Papierowy kochanek podobać się może tylko pewnej grupie widzów: tych, którzy nie potrafią oprzeć się czarowi prawdziwej poezji, a umieją w pozornej banalności akcji doszukać się głębszego symbolu — w symbolu zaś — prawdę symbolów i założeń spoty
kamy w Papierowym kochanku całe mnóstwo.

Najważniejsze z nich: kryzys romantyzmu poezji — i nasz stosunek tok do niej, jak do papierowości uczuć, jakie ona rodzi.

Poezja, pierrot ginący z głodu na ulicy, zostaje przygarnięta przez bogatego dorobkie wieża.

W pierrocie-poezji widzi fabrykant Hipolit rozrywkę, rodzaj dekoracji swych apartamentów, rodzaj błazna dla nudzącej się córki. Między panną Nelly, reprezentującą realizm życia, a pierrotem-poezją przychodzi do walki, zakończonej kompromisem. Wieczna poezja podbije serce Nelly — ale i ona zkolei musi się zgodzić na ustępstwa. A kiedy nieubłagany krawiec-życie przybędzie do pierrota, by zdjąć z niego jego fantastyczny swobodny strój arlekina zrozumiemy dobrze sym boi chwili. Pojmiemy, że poezja, aby być zrozumiana przez życie, nie może bujać w abstrakcji, oderwana od wszelkiego podłoża realnego, ale z życia zaczerpnąć musi soki i krew. A to, że niestety do warunków tych dostosować się musi nieraz zbyt ściśle, że iść musi na żołd snobizmu i taniego efekciarstwa — ma posmak pewnego tragizmu — niemniej jest wygodne. Dlatego i pierrot Szaniawskiego nie rozpacza. Wyczuwa tylko pewną melancholję, I widz wierzy, że nieźle będzie mu się wiodło mimo bankructwa jego idei…

Komedję tę, pełna czaru, poezji, zadumy i cichego sarkazmu wystawił Teatr Kameralny pięknie.

Podkreślić należy w pierwszym rzędzie godną pochwały inicjatywę reżyserską E. Wiercińskiego, którego praca nosi piętno sumiennej staranności i i[n]teligentnej inwencji.

Z grających na miejsce czołowe wybił się Jacek Woszczerowicz w niewielkiej roli krawca. Kapitalnie groteskowo ujętą, świetną w ruchu i niesamowitą w wyrazie rólkę tę, pozwalam sobie nazwać pierwszorzędną kreacją. Obiecujemy sobie bardzo wiele w przyszłości po tym młodym, ale naprawdę bogato rodzajowo utalentowanym artyście.

P. Michalak w roli tytułowej dał należyty dowód, że zrozumiał intencję autora. Patos, sztuczność, teatralność postaci papierowego kochanka znalazły w Michalaku stylowego odtwórcę. P. Michalak ma szlachetny w linji, miękki gest, ma dobrą dykcję, jest inteligentny — szczery, młody talent temi środkami zajść musi daleko.

W roli pana Hipolita widzieliśmy Zelwerowicza. W zestawieniu z tym wielkim aktorem traci Lenk, grający ją u nas. Nie znaczy to, by aktor ten nie stanął na należytym poziomie.

Wyborny typ stworzył jako elektrotechnik Hajduga. Resztę dodatniej obsady stanowili: Wiercińska (Nelly), Chodecki (poeto) i Niemirzanka (Izabella).

Dekoracje Mackiewicza pomysłowe i ekscentryczne.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji