Artykuły

Sen. Sztuka w siedmiu aktach Felicji Kruszewskiej

Polska dzisiejsza jest zupełnie różna od tej Polski, którą wyśnił nasz romantyzm. Patrzymy na dzień obecny z pewnem zdziwieniem — z rozczarowaniem. Nie o takiej marzyły nasze serca, skłonne w swem oportunizmie do idealizowania rzeczywistości. Coś śpi — coś tu zamarło — i jest jak w Weselu Wyspiańskiego, gdzie to, pod magicznym wpływem Chochoła zapadła cała współczesność w odrętwienie snu.

I pytamy: Kiedyż zabrzmi złoty róg Wernyhory, by zbudzić nasze serca z apatji i porwać je w słońce złotego dobra?

To pytanie zadaje sobie i utalentowana autorka Snu, Felicja Kruszewska.

„Dziewczynka, której się śni”, szuka Polski, usymbolizowanej przez Księcia. Bohater z pod Radzyna i Lipska, zakuty w głaz posągu, ma — jak zaklęte rycerstwo Bolesława — ożyć na nowo i ratować Polskę przed inwazją „Czarnych Wojsk”. Dziewczynka szuka posągu, szuka magicznego czerwonego kwiatu, który, rzucony przed kopyta książęcego rumaka, ożywić ma bohatera.

Dziewczynka przebija się gorączkowo przez gąszcz współczesności. Ale darmo prężą się jej ramiona, darmo serce uderza niepokojem i rozprawą: wszędzie, jak bujny chwast, krzewi się nonsens, kolczonym, nie do przebycia płotem odgradzając dziewczynkę od ideału.

Małość troski o własną prywatę, tępy, bezmyślny szablon, beznadziejnie bezduszny biurokratyzm, wypaczenie ideału patrjotyzmu, zamaskowane kłamstwo i zbrodnia, frazesy płytkie, mające zastąpić krzyk duszy — oto, co napotyka „dziewczynka, której się śni” podczas swojej kalwarji pod posąg Księcia. Ale tę tendencyjną gorycz sztuki, jej ostrą satyrę i przykrą chwilami, ale prawdziwą ironją, łagodzi końcowy moment Snu. Pachnie on wiarą w cud, promienieje optymizmem. Albowiem karze wierzyć, że niedaleka jest chwila, gdy maski obłu dy spadną nam z uszminkowanych twarzy, gdy zdemaskowane zostaną bezduszność i obojętność narodowa, a zmartwychwstały Wódz narodu poprowadzi go w lepsze.

Ale sztuka Kruszewskiej ciekawa jest nie ze względu na swoje podłoże społeczno-narodowe, które nawiasem mówiąc, otrzymać mogło głębsze ramy i mocniejsze wyrazistsze podmiotowanie. Widowisko to zdobyło sobie wielki rozgłos dzięki swym irracjonalnym momentom, stanowiących dominantę Snu. Pierwszorzędnie zilustrowała w nim autorka psychologję snu. Pozorny nonsens majaków sennych, wizyjność zjaw, zostały tu przeprowadzone logicznie i intuicyjnie.

Jedyną postacią prawdziwą i realną jest w Śnie „dziewczynka, której się śni”. Wszystko inne jest nierzeczywistością: jest snem i majaczeniem. Ale ich bezład i chaos mają swe psychologiczne wytłumaczenie. Każdy ich szczegół został troskliwie przez autorkę obmyślany i przeprowadzony logicznie do samego końca.

Sen nie jest sztuką tanią: Widz musi tu przebijać się przez gąszcz ekspresjonistycznej formy przez zawiłość symboliki. Niemniej uprzystępnia ją publiczności jej widowiskowy charakter i czyni atrakcyjną nawet dla tych, którzy w teatrze szukają wszystkiego… prócz myśli.

Do całkowitego triumfu Snu przyczyniła się przedewszystkiem świetna reżyserja Edm. Wiercińskiego. Utalentowany ten artysta podkreślając cały jej widowiskowy charakter, uczynił ją nadzwyczaj barwną i efektowną. Sen w tem ujęciu grał całą gamą kolorów, błyszczał gwiazdami nagłych efektów — a przedewszystkiem świecił od staranności i troskliwości, z jakiemi obmyślił Wierciński każdy szczególik.

Gra artystów stała na wysokim poziomie. K. Lubieńska, jako doskonała „dziewczynka, której się śni” bardzo szczęśliwie splotła liryzm i dramatyczność swej roli, realizmem swej pięknej gry stanowiąc kontrast pozostałych wyśnionych postaci. Z rzędu tych ostatnich na czoło tak ze względu na wartość swej roli, jak i sposób potraktowania jej wysunął się E. Wierciński. Jego „Zielony Pajac”, symbolizujący całą nudę szablonu i nonsensu współczesności, był tak w geście jak i mimice wręcz świetny. Wierciński z tej prawie niemej postaci wydobył zewnętrznemi środkami maksimum.

Damięcki (posłaniec), Winawer (Wódz czarnych wojsk), Wiercińska (Ewa), Brodniewicz (człowiek, którego dziewczynka kocha za życia) i Staszewski (zabity oficer) — oto reszta bohaterów ostatniej premjery.

Do ostatecznego sukcesu tej rewelacyjnej sztuki przyczyniły się doskonałe, pełne sharmonizowania z charakterem Snu dekoracje Mackiewicza.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji