Falstaffów dwóch pod Pegazem
Po 25 latach na afisz Teatru Wielkiego w Poznaniu wraca operowa komedia Giuseppe Yerdiego Falstaff. W tytułowej roli dwóch różnych śpiewaków — pisze Stefan Drajewski
Libretto to samo, muzyka ta sama, dyrygent ten sam, podobnie jak reżyser, a jednak każdy Falstaff jest inny — zastanawia się Gabriel Chmura, kierownik muzyczny najbliższej premiery w Teatrze Wielkim w Poznaniu. — Cóż, każdy jest inną osobowością. Każdy jest inny.
25 lat temu Falstaffa reżyserował Roberto Skolmowski. W tytułowej partii występował Jerzy Mechliński. Tym razem obok Mechlińskiego jest jeszcze śpiewak z Ameryki pracujący w teatrach niemieckich — Mark Morouse.
— Każdy z nich jest inną osobowością — opowiada przed premierą reżyser nowego Falstaffa Tomasz Konina. — Nie ustawiam ich, pozwalam im budować postać samodzielnie, chcę, aby nasycili operowego Falstaffa własną wizją interpretacyjną.
Reżyser zapowiada, że „czyta” operę Verdiego współcześnie. Pytany, kim jest dla niego Falstaff, odpowiada celebrytą.
— Kiedy otrzymałem propozycje wyreżyserowania tej opery, głośno było o francuskim aktorze Gerardzie Depardieu, który wyprowadził się na znak protestu przeciwko obciążeniom fiskalnym z Francji, przyjął paszport rosyjski… Po tygodniach prób uważam, że nasz Falstaff jest takim współczesnym celebrytą, który ma za sobą wielką karierę, kocha życie, zaskakuje, ciągle chce czegoś więcej…
Śpiewacy kreujący poznańskiego Falstaffa przed premierą zwracali uwagę na swobodę i wolność interpretacyjną, jaką dał im reżyser. Natomiast Magdalena Nowacka (Mrs Alice Ford) zwróciła uwagę, że kompozytor postawił przed śpiewaczkami wiele zadań, ale nie dał żadnej wielkiej arii. Najważniejsza jest postać tytułowa i partnerujący mu kompani.
W „Falstaffie” usłyszymy również Helenę Zubanovich jako Mrs Quickly i Magdalenę Wiczyńską-Goś (Mrs Meg Page), Stanisława Kuflyuka (Ford), Mikołaja Adamczaka (Fenton).